wtorek, 14 grudnia 2010

Dług




Kto ma dość  "Opowieści wigilijnej" Dickensa, którą jesteśmy (za) często atakowani w okolicach Bożego Narodzenia, powinien koniecznie zajrzeć do "Długu" Margaret Atwood. Kanadyjska pisarka podaje w nim swoją wersję przygód współczesnego potomka Dickensowego Scrooge'a z duchami. 

Zabawne jest już zestawienie postaci zgryźliwego abnegata Scrooge'a "Original" i nam współczesnego jego rówieśnika - wysportowanego, wiecznie młodego ("przeszczepił sobie włosy, miał też kilka operacji plastycznych twarzy, jest opalony, [...] a niezwykle białe i profesjonalnie zrobione zęby niesamowicie błyszczą w ciemności" - s. 189), niepozwalającego sobie na okazywanie zgryźliwości właściciela korporacji ("Właściwie to ma ich wiele. Zbiera je - takie ma hobby" - s. 190). Dostajemy przy okazji potężną dawkę złośliwości (podaję tylko próbki stylu): "Nazwę go Scrooge Nouveau - kiedy wprowadzasz na rynek wysokiej jakości produkt, dobrze, by jego nazwa brzmiała trochę z francuska (s. 188 n)"; "Jego zamiłowania do rozrywek przywodzą na myśl renesansowego księcia Machiavellego, lecz Scrooge przynamniej nie truje ludzi. Nie wprost. Jeśli już mu się zdarzy, to jest to tylko nieunikniony, choć godny pożałowania efekt uboczny analizy relacji ryzyko - zwrot inwestycji: nietrucie ich kosztowałoby zbyt drogo, a wydatki na rozprawy sądowe zawsze można potraktować jako koszty operacyjne (s. 189)". Ponieważ ten 30-stronicowy fragment stanowi finał książki, szczegółów zdradzać nie będę. Rzecz dotyczy jednak spraw dla Atwood - członkini Partii Zielonych - fundamentalnych. Gdyby jakieś panie nauczycielki (albo li tez panowie panowie) nie miały pomysłu, jak odświeżyć na lekcjach "Kolędę" Dickensa, to polecam jako inspirację.

__________

Lektura "Długu" to duża przyjemność. Atwood bez skrępowania właściwego klerkom miesza porządki, swobodnie wędruje od Biblii do bohaterów kreskówek, sięga po badania naukowe i do opowieści o szamanach znad jeziora Titicaca. Pojawiają się tu mity, ale i jedna z moich ulubionych lektur studenckich -  "W co grają ludzie" Erica Berne'a. Wśród szczególnie dopieszczonych w "Długu" postaci literackich oprócz Scrooge'a wymienić należy Fausta. Wprowadza on jednocześnie motyw cyrografu, paktu z diabłem,  którego współczesnym cieniem jest... karta kredytowa (używajmy życia teraz, odsuwając zapłatę w jakąś mało realną przyszłość). Nie ma tu czysto naukowej dyscypliny, ale inspirujących pomysłów jest całkiem sporo. Choćby ten dotyczący przyczyn samobójstwa bohaterki "Pani Bovary" Flauberta: "Emma nie zostaje naprawdę ukarana za seks, ale za zakupoholizm (s. 117)" - prawda, że ładne? Albo połączenie skłonności do zaciągania długów i uzależnienia od adrenaliny...

Warta przytoczenia jest też rozpoczynająca książkę anegdota: "Kanadyjski autor książek przyrodniczych Ernest Thompson Seton na swoje dwudzieste pierwsze urodziny otrzymał od ojca osobliwy rachunek. Obejmował on wszystkie wydatki na wychowanie i wykształcenie syna, z uwzględnieniem opłaty za usługi lekarza, który odbierał poród Setona juniora. Jeszcze bardziej osobliwe było to, że Ernest miał ten rachunek zapłacić (s. 7)" - prawda, że inspirujące?

Czyta się to wszystko znakomicie. Przeszkadzały mi właściwie tylko dwie rzeczy. Po pierwsze - powracająca myśl, że książka powstała "na zamówienie", "pod kryzys" (polska premiera miała miejsce we wrześniu 2010, ale książka została napisana i wydana w roku 2008). Po drugie - no nic nie poradzę, tak jest i już - zabrakło mi Raskolnikowa. I gdy mowa była o winie i jej odkupieniu oraz zaburzeniu równowagi, i gdy o lombardach i lichwiarzach, i gdy o stawiających się ponad prawem - rozglądałam się niecierpliwie: gdzież jest on, studencina z siekierką, czy pojawi się teraz? Nie doczekałam się i czuję brak. Innych braków jednak... brak.

__________

Margaret Atwood, Dług. Rozrachunek z ciemną stroną bogactwa. Przeł. Tomasz Macios. Wydawnictwo Znak, Kraków 2010 [Payback, 2008], ss. 248.
Projekt okładki (widocznej na fot.) - Witold Siemaszkiewicz

3 komentarze:

  1. Osobiście uważam, że "Opowieść wigilijną" zeżarła komercha. Nie odkryje Ameryki gdy powiem, że większość ludzi zna historię Scrooge'a z adaptacji (od Disnejowskiej po tą z Whoopi Goldberg), a nie z oryginału. Mimo wszystko najlepsze adaptacje i inspirację nie zastąpią powieści Dickensa:) Dlatego co kilka lat w święta lubię wrócić do tej opowieści, aby na nowo odkryć ducha świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W "Długu" Dickens w wersji nouveau jest na deser. Napisałam o tym trochę z przekory.

    Mnie intryguje inny polski kontekst - oczywiście film Krzysztofa Krauzego "Dług", a wcześniej historia, która go spowodowała. W zasadzie - i wcześniej, i później, bo to świetny przykład oddziaływania życia i sztuki.
    Najpierw znalezione nad rzeką ciała, korpusy bez głów, potem śledztwo i jego fascynujące wyniki. Potem film "Dług". A jeszcze później ubieganie się zabójców-ofiar u prezydenta o prawo łaski z wykorzystaniem jako argumentu... filmu Krauzego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się powstrzymać przed dopisaniem kolejnego przykładu.

    Wczorajszy Serwis Samorządowy:
    "Były prezydent Zabrza, Jerzy G., odpowie przed sądem za zabójstwo wierzyciela. Mężczyzna zginął, bo Jerzy G. miał mu zwrócić ok. 800 tys. zł"...

    To też mógłby być materiał na film. Albo na powieść.

    OdpowiedzUsuń