sobota, 10 listopada 2012

Jak w domu?

"Czuj się jak w domu" - nawołuje (przynajmniej w założeniu) baner, który sfotografowałam w Zgorzelcu 25 sierpnia. Skierowany do zagranicznych kibiców przyjeżdżających na mistrzostwa Euro wisiał tam pewnie od czerwca.

Baner jak baner? Otóż nie. I to z co najmniej dwóch względów. Po pierwsze - samo hasło tej ogólnopolskiej kampanii zrobionej na zlecenie rządu budzi wątpliwości. Powinno brzmieć raczej "Feel at home", czyli... jest z błędem! I nic tu nie pomogą tłumaczenia prezesa agencji CAM Media, która ten błąd umieściła, że to niby celowe, bo... kierowane do Polaków oraz kibiców z 15 krajów europejskich, którzy angielskim władają nie najlepiej (sic!). Kampania za publiczne pieniądze (za milion! Serwis Wirtualne Media podał, że 500 tys. pochodziło z rezerwy budżetowej, 300 tys. z budżetu Ministerstwa Sportu i Turystyki, a 200 tys. z Narodowego Centrum Kultury) i wstyd - też publiczny.

Po drugie - to nie zwykła reklama, tylko... niezwykły kamuflaż.
Jeszcze miesiąc przed Euro to miejsce wyglądało zupełnie inaczej...

Gdy 4 maja robiłam zdjęcie tej ruinie, zwanej dla zmylenia przeciwnika dworcem PKP Zgorzelec Miasto, zaczepił mnie przechodzący obok chłopak:
- Warto robić takie zdjęcia?
- Warto. To dokument - ja na to.
- Tylu ludzi będzie tędy teraz przejeżdżało. Wstyd i tyle - ubolewał. - Nie mogą odnowić, to żeby chociaż to czymś zawiesili...

Władze Zgorzelca chyba wpadły na taki sam pomysł. Nie odnowiły, ale zawiesiły. Nie mam zresztą pewności, kto wskazał miejsce tegoż zawieszenia - władze miasta, kolej czy jeszcze inne instytucje (taki sam baner wisiał też choćby na Centralnym w Warszawie, choć tam nie w roli zasłony). Pewne jest, że zrobiono to w charakterystycznym polskim stylu - w ostatnim momencie i... aby nie było widać, nikt pod dywan zaglądał nie będzie.

A hasło z baneru-kamuflażu w tej sytuacji poraża ironią. Podwójnie.

______

Majowe zdjęcie zrobiłam podczas Camino dolnośląskiego, sierpniowe - podczas jednodniowej wyprawy na Camino łużyckie przez niemiecki land Saksonię. Ciekawe, co zastałabym na stacji Zgorzelec Miasto, gdybym dotarła na kolejne "niemieckie wycieczki" zorganizowane przez stowarzyszenie Pogranicze we wrześniu i październiku...

Niestety, kilkunastogodzinna podróż w jedną stronę, potem kilkugodzinna wędrówka, a później kilkunastogodzinny powrót od razu do pracy to - okazuje się - zbyt wiele nawet dla kogoś tak - zdawałoby się - niezniszczalnego jak ja :) Ciąg dalszy nie nastąpił. Nie pojechałam do Zgorzelca ani we wrześniu, ani w październiku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz