niedziela, 18 września 2011

Buty Grzegorza

Swoje nowe buty Grzegorz zaprezentował z wdziękiem zawodowego modela ;)


Grzegorz się trochę naśmiewa ze mnie i z Janusza. Z naszych niby wielkich przygotowań. Mówi: Przerost formy. Mówi: Ja wierzę w Boga, a wy wierzycie w buty :) Ale jednocześnie - wszystko ma w punkt. Buty kupił też podręcznikowo, ponad 3 miesiące przed wymarszem, podczas gdy ja... dopiero  20 sierpnia, czyli miesiąc przed wyjściem...

Najlepiej przygotowany jest chyba Janusz, który zadbał o wszystko, łącznie z naszą dość skomplikowaną podróżą do punktu startu i powrotem do domu (podziwiam nieustająco). Buty miał już wcześniej, oddychające ubrania też, od wiosny zaczął treningi, do tego witaminy, żel w kolana, pożegnalna impreza dla bliskich :) Bagaż już właściwie gotowy - wyszło mu, że będzie niósł góra 8 kg. Jak mu się to udało??? Przecież brakiem trzech staników i podpasek raczej trudno wytłumaczyć różnicę ciężaru między jego i moim bagażem (nie mogę się zmieścić w 10 kg)!

Ja zaczęłam mocno - fajnie mi się chodziło wiosną na kilkukilometrowe spacery - ale potem życie wzięło górę, i moja kondycja jest nędzna. Poza tym - owszem, zrobiłam badania, ale do lekarza się z nimi już nie udałam (moja interpretacja wskazuje, że mam się świetnie i na zawał paść nie powinnam :) Nie poszłam nawet do okulisty po wyleczeniu zapalenia złapanego nota bene też w ramach przygotowań do Camino - eksperymentowałam z miesięcznymi soczewkami, które miały być znakomitym wyjściem na... miesięczne wyjście, a których moje oczy nie zaakceptowały i zademonstrowały to w sposób tyleż stanowczy, co nieprzyjemny dla ich właścicielki. Ale... więcej grzechów nie pamiętam. I jestem dumna ze swoich przygotowań. O!

Normalnie moje wyjazdy wyglądają tak, że jeśli mam Intercity o godz. 7 rano, to znaczy, że o 1 będę robiła pranie, potem wysuszę je żelazkiem wspomagając się ewentualnie suszarką taką czy inną, a potem powrzucam toto na chybił trafił do plecaka, który z trudem zamknę, ale zamknę. Swoją drogą - pewnie dlatego nie używam walizek, w których wypadku takie wrzucanie nie wchodzi w grę, wszystko wszak musi być w nich ułożone, a wcześniej wyprasowane i poskładane w kosteczkę. Używanie walizek oznacza osiągnięcie pewnego wyższego stopnia dojrzałości, niemającego nic wspólnego z wiekiem - jedni osiągają go w podstawówce, inni nie osiągną być może nigdy; ja jestem bliżej tej drugiej grupy.

A tym razem mam już za sobą trudny etap zbierania (przy czym zbierać musiałam właściwie wszystko, od bielizny sportowej  po lekką kurtkę i plecak). Przede mną równie trudny etap... wyrzucania. Chciałabym zejść choćby do 9 kg, bo o Januszowym 8-kilogramowym mistrzostwie nawet nie marzę :)

Cieszy mnie, że ruszamy już w najbliższy czwartek. Wdzięczna jestem też, że tyle osób włączyło się w przygotowania naszej trójki - pomagają, wspierają, mobilizują do spacerów, pożyczają sprzęt, kupują przewodniki albo rozmówki polsko-hiszpańskie :) Będzie okazja podsumować (może nawet - sporządzić imienną listę?), ale już teraz wszystkim Wam bardzo dziękuję :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz