środa, 30 marca 2011

Idę, jak to łatwo powiedzieć

Droga św. Jakuba (Camino de Santiago) zaczynała się od progu domu

Źródło: www.camino.net.pl

W Polsce jest już kilka fragmentów Drogi św. Jakuba, żadna jednak nie przebiega przez Mazowsze. Projektowane zaś do odtworzenia szlaki mazowieckie nie sięgają na prawy brzeg Wisły, skupiając się na ośrodkach ważnych w średniowieczu (Płock, Włocławek, Czerwińsk). Podejrzewam zresztą, że pewnie bardziej na wschód ich na Mazowszu po prostu nie było. Obrośnięte puszczą tereny służyły co najwyżej jako miejsce polowań Bony i innych amatorów tego typu rozrywek, pątnicy się zapewne przez te mało cywilizowane tereny nie przedzierali. Przyszłe mazowieckie etapy Drogi św. Jakuba mają jednak zahaczyć też o Warszawę, więc może... kiedyś... kto wie...

Dawniej Droga św. Jakuba zaczynała się od progu domu. Teraz byłoby o to trudno. Ale dla mnie Camino ma jednak ten "domowy" początek. Moje Camino już się zaczęło, choć wyjście nastąpi za kilka miesięcy.       I to jest etap tej drogi nie mniej ważny niż sama trasa. Przygotowanie do Camino.

Zrobiłam sobie mapę myśli dotyczącą tego etapu i harmonogram na 5 miesięcy. Na mapie pojawiły się 4 podstawowe aspekty drogi przed drogą: przygotowanie fizyczne, duchowe, organizacyjne i finansowe. Każdy już zaczęłam realizować, choć - przyznaję - najwięcej kłopotu mam z ostatnim. Skąd nagle ma wziąć kilka tysięcy nieprzewidzianych w domowym budżecie ktoś, kto nie zwykł gromadzić mamony? Liczę, że jawnych kosztów wyjdzie ok. 7 tys. (przeloty, noclegi, jedzenie, sprzęt), ale doświadczenie pokazuje,      że pewnie wypłyną potem jakieś koszty ukryte (już widzę potrzebę kupienia aparatu fot., bo mi się aktualny wziął był rozpadł z nadużywania) i finalnie podana suma może się zrobić nawet dwucyfrowa.

Przygotowanie fizyczne wymaga może zabiegów nawet więcej niż finansowe, ale są to działania proste i już wiele razy przećwiczone, nie budzą więc niepokoju. Ot, trzeba zrzucić z 5 kg, żeby odciążyć kolana. Trzeba przestawić się z nocnego trybu życia na dzienny (jak z sowy zrobić skowronka?), żeby móc w Hiszpanii wstawać o godz. 3 i ruszać     w drogę w czasie, gdy normalnie się jeszcze nie kładę spać. Trzeba radykalnie poprawić kondycję, bo jest zerowa.  Trzeba porobić badania, żeby nie zdziwić się w środku obcego kraju z powodu wściekłego bólu zęba czy spektakularnego efektu braku pewnej wrednej witaminy. Już zaczęłam. Bardzo powolutku, bo jestem             w nędznej formie. Na razie spacerki - w sobotę 4 km, w niedzielę               i w poniedziałek po 6 km, a dziś - 12 km, żeby odrobić wczorajsze            0 (słownie: zero) km.

Przygotowanie duchowe zmilczę, na razie albo w ogóle,                             bo to najbardziej intymna część drogi.

Przygotowanie organizacyjne - w toku :)

___________
o Drodze św. Jakuba wcześniej tu: http://elizawoznicka.blogspot.com/2011/03/peregrinus.html

1 komentarz: