piątek, 4 marca 2011

Ostatni sędzia





Lektura zlecona przez Pawła

Przeczytałam.

W połowie grudnia zresztą. I zdjęcie też z tamtych czasów. Porobiłam sobie notatki podczas lektury, więc ich tu nie będę przepisywać. Sygnalizuję po prostu tą drogą zleceniodawcy, że zadanie wykonałam. I że nie skorzystałam z propozycji Tete, który za drobną opłatą był gotów powieść streścić i zwolnić mnie tym samym z obowiązku czytania :)

Thriller sądowy połączony z powieścią obyczajową i Entwicklungsroman z lokalnym dziennikarzem w roli głównej okazał się czytadłem znośnym, a nawet wciągającym. Duszne klimaty amerykańskiego Południa lat 70. z reminiscencjami, wątek kryminalny, narracja pierwszoosobowa i bohater, z którym łatwo się identyfikować (zwłaszcza że realizuje amerykański mit "od pucybuta do milionera";), sprawiają, iż nieprzesadnie angażując intelekt, szybko docieramy do końca.

I właśnie ten koniec mnie dopiero zadziwił, w kontekście zlecenia... Gdybym wiedziała, jak należy go zinterpretować, pewnie inaczej poprowadziłabym przedwigilijne i sylwestrowe rozmowy :)

___________

John Grisham, Ostatni sędzia. Przeł. Jan Kraśko. Wydawnictwo Amber. Warszawa 2004. Wyd. I [The Last Juror, 2004], ss. 288.
Ilustracja na okładce (widocznej na fot.) - Matthew Pace/Photo Library, opracowanie graficzne okładki - Studio Graficzne Wydawnictwa Amber

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz