Jestem przygotowana na ciosy.
Nie zaskakują mnie, nie dziwią, nie załamują.
Zawsze mam podniesioną gardę.
Nawet gdy padam po uderzeniu zbyt silnym, wstaję,
zanim sędzia doliczy do dziesięciu.
Otrzepuję kurz z kolanek i - walczę dalej.
A gdy niespodziewanie walczyć nie trzeba,
nieruchomieję z rozdziawioną gębą -
w zadziwieniu wielkim, że zdarza się coś takiego.
Dopiero wtedy tracę grunt pod nogami.
Wtedy proszę sędziego o czas.
Nie jestem gotowa
na szczęście.
na szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz