niedziela, 10 kwietnia 2011

Droga do Santiago de Compostela


Przeczytałam kupioną wczoraj książeczkę Lucyny Szomburg
"Droga do Santiago de Compostela". To dziennik podróży. Autorka przeszła Camino w 2004 roku i na bieżąco notowała fakty i wrażenia.

Dla mnie szczególnie cenne są te pierwsze, zwłaszcza że Szomburg szła drogą francuską, której pokonanie z Saint-Jean-Pied-de-Port do Santiago de Compostela zajęło jej 31 dni, czyli dokładnie tyle, ile zaplanowała na przejście tej trasy nasza ekipa! Poza tym - szła
w podobnym czasie (od 5 września do 5 października, my planujemy
od 24 września do 24 października).

Już teraz muszę więc zweryfikować niektóre swoje mniemania.
Po pierwsze plany "iścia" przez 8 godzin dziennie od godz. 4 rano do 12 mogę między bajki włożyć. We wrześniu na hiszpańskiej trasie zaczynało się robić jasno dopiero o godz. 7.30-8 (Beata miała rację...), wcześniej trzeba było iść w kompletnych ciemnościach, za pomocą latarki odszukując oznaczenia szlaku. Nic dziwnego, że wychodzenie ok. 6.30-7 to w tej sytuacji szczyt możliwości.

Po drugie - pogoda jest bardziej zróżnicowana, niż można by sądzić. Raz piecze słońce, a raz temperatura spada poniżej 5 stopni (już we wrześniu! a my idziemy 3 tygodnie później). Szczególnie noce i poranki są zimne. A to oznacza konieczność doładowania plecaka o kolejne deka? kilo? gramy. Ulewy też się zdarzają wcale nierzadko i wtedy nie ma nawet gdzie usiąść na odpoczynek...

W ramach przygotowania "organizacyjnego" zaplanowałam przeczytanie przyjmniej 1 książki i 1 bloga oraz obejrzenie przynajmniej 1 filmu o Camino. Książka - już. Teraz czas na film, który załatwił dla mnie pan Wojtek (dziękuję), a którego ja wciąż nie mam czasu odebrać (przepraszam).

Na koniec trzy cytaty z książki.

- s. 7, Wstęp:
Camino to niezwykłe miejsce, gdzie uświadamiasz sobie, jak niewiele potrzeba ci do szczęścia. Wystarczy Droga, która jest nadzieją i niewiadomą zarazem oraz napotkany drugi człowiek i niebo nad głową. Nie troszczysz się o nic, cały dobytek nosisz na plecach. Nie myślisz, co będzie jutro, za godzinę, za chwilę... Nieważne, co będziesz jadł, gdzie będziesz spał... Jesteś szczęśliwy i wolny. W twoim sercu jest pokój.

- s. 18, Poniedziałek 6.09.2004:
W miasteczku [...] spotkałam pielgrzyma z Belgii. Siwy pan, na pewno dobrze po sześćdziesiątce, szedł pieszo sprzed progu swojego domu do Santiago, to około 3 tys. km. Przeznaczył na to 60 dni. Pokonuje 50 km dziennie, podobnie jak [...] rzymskie legiony w pełnym rynsztunku.

- s. 94, Wtorek 5.10.2004:
Do Santiago wpadłyśmy zziajne i spocone, a do katedry 5 minut po rozpoczęciu Mszy św.
W katedrze był tłum ludzi. Elegancko ubrane panie i panowie, pielgrzymi autokarowi i turyści. My, ci prawdziwi (sic!), z drogi, ginęliśmy w tłumie. Gdy zdjęłam pelerynę poczułam jak wokół rozchodzi się niemiła woń mojego spoconego ciała. Dobrze, że to nie meczet i nie trzeba zdejmować butów. Wówczas ludzie stojący obok mnie zapewne przypłaciliby to życiem.

__________
o Drodze św. Jakuba wcześniej tu:
http://elizawoznicka.blogspot.com/2011/03/peregrinus.html
http://elizawoznicka.blogspot.com/2011/03/ide-jak-to-atwo-powiedziec.html 


__________

Lucyna Szomburg, Droga do Santiago de Compostela. Samotna pielgrzymka do grobu św. Jakuba Apostoła. Wydawnictwo "Bernardinum", Pelplin 2006, ss. 112.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz